Wyzwania są nieodrębną częścią życia każdego człowieka. Bez podnoszenia sobie poprzeczki nie da się rozwijać i choć czasem wydaje nam się, że to co nas spotyka to za dużo to uwierzcie da się pokonać swoje słabości tylko trzeba chcieć wyjść ze swojej strefy komfortu.
Nadchodzi taki czas w życiu harcerza, że z “ucznia” staje się “nauczycielem”, trafia na ścieżkę instruktorką. Dla mnie nadszedł ten czas. Najpierw przygotowanie próby i konsultacje z opiekunem, następnie otwarcie jej na Komisji Stopni Instruktorski, a teraz kurs przewodnikowski. Szukając kursu brałam pod uwagę dwie rzeczy, ma być ciągiem i jak najdalej. Padło na zimowy kurs przewodnikowski organizowany przez Hufiec Kędzierzyn – Koźle, miejsce – Masyw Śnieżnika. Pomyślałam “Góry – TAK! przecież to spełnienie marzeń rozwijanie swoich umiejętności instruktorskich w pięknych okolicznościach przyrody. Jednak nasze wyobrażenia są czasem przerysowane. Jeśli ktoś się spodziewał ciepłego schroniska i pani gotującej obiadki to był w dużym błędzie. To był kurs pełen wyzwań od pierwszej jego minuty, w sumie stał się próbą zanim się zaczął. Dla jednych wyczynem stała się 15km wędrówka z plecakami nocą, inni “walczyli” z górami, a kolejni próbował powstrzymać strach przed poznawaniem nowych ludzi.
Moim wyzwaniem było pokonanie myśli, że nie dam rady, że się nie nadaje na instruktora, że ktoś mi tam zarzuci, że jestem za krótko w ZHP… Na szczęście obawy zniknęły po kilku minutach przebywania z uczestnikami kursu. Nieważne ile jesteś w harcerstwie, ale jaka jest jakość tego harcerstwa. Kolejną rzeczą z jaką musiała zmierzyć się Zosia – samosia, to zastęp w którym każdy miał swoje zdanie i coś do powiedzenia. Do dziś nie mogę pojąć jak los kieruje naszym życiem. Zastęp powstał naturalnie, Komendant uparł się, że mamy usiąść przy trzech stołach, więc do samotnego stołu usiedli “najodważniejsi”. Nikt się wtedy nie zastanawiał nad tym, że się będziemy gryźć i długo docierać. Co nie zmienia faktu, że na końcu pokazaliśmy, że potrafimy się dogadać.
Wracając do głównego tematu. Harcerstwo to braterstwo, służba i własny rozwój. Każdy dzień tego kursu stawiał przed nami wyzwanie zawierające jedne z tych filarów. Wędrówka, w której musiały wspierać się obcy dla siebie ludzie – braterstwo, praca z dziećmi na WOŚPie – dzień służby, najdłużej jednak towarzyszyła nam praca nad sobą, sumiennością i systematycznością, nie zadbasz o kominek – będzie Ci zimno, nie zrobisz jedzenia – będziesz głodny.
Proste? Tak, proste. Bo przecież harcerstwo jest proste (jak to ktoś mądry kiedyś powiedział). Wyzwania, nieprzespane noce, jedno szepnięte zdanie przy ognisku, zawiązanie kręgu – wspólne przeżycia bardzo łączą ludzi, pozostają długo w sercu i pamięci.